sobota, 30 czerwca 2012

Prosty sposób na szczęście

Człowiek tak naprawdę niewiele potrzebuje do szczęścia. Wystarczy spacer wśród kwiecistych łąk, piękny widok, czy cudowne odgłosy przyrody. To własnie był jeden z wielu szczęśliwych dni, które przeżyłam nad Soliną. Przedwieczorny spacer poniósł nas na wzgórza, skąd zachwycaliśmy się widokiem lesistych pagórków, Soliny i maleńkich domków, które bardziej przypominały pudełka od zapałek, niż prawdziwe domy. Ale przede wszystkim w zachwyt wprawiły nas śpiewy ptaków, dlatego proponuję do oglądania zdjęć włączyć film z nagraniem śpiewu ptaków.













środa, 27 czerwca 2012

Jadąc do Cisnej cz.3 - u celu.

znów nie wyszedł mi 
I taki deszcz wyśpiewany przez Krystynę Prońko towarzyszył nam w drodze z Jabłonek do Cisnej.
Jadąc tam śpiewałam w kółko tę piosenkę, a jakże!:)
Mielismy "szczęście" wlec się za autobusem wycieczkowym, który przecierał szlak, rozbryzgując spod kół hektolitry wody. W pewnym momencie podczas brania ostrego zakrętu pod górę, autobus zaczął się staczać. Na szczęście kierowca miał refleks i w porę zahamował, nie staranował nas.. 
W Cisnej jest takie miejsce, które od lat przyciąga turystów. Wugi stwierdził: "koniecznie pojedźcie do Siekierezady", to pojechalismy:)
Z zewnątrz nic specjalnego, knajpka, jak wiele. Nawet początkowo zajrzelismy do będącej po sąsiedzku "Łemkowyny".Na szczęście zawróciliśmy do Siekierezady, gdzie czekały na nas biesy i czady...
Weszliśmy do salki, gdzie za siatką stał autentyczny Willys
Pierwsze, co nam się rzuciło w oczy, to fajne siekiereczki wbite w stoły...
... z przykutym łancuchem bardzo obszernym menu.. 
Zamówiliśmy najlepszą kawę, jaką mają, za całe 7 złociszy sztuka;) I była to wysmienita latte macchiato:) 
Jak już nadmieniłam wcześniej, menu dostarczało nie tylko składników o(d)żywczych dla ciała, ale i co nieco dla ducha;) Była tam np. bardzo pouczająca "Krótka rozprawa z fallusem w roli głownej", ale dla potrzeb tego wpisu będzie inna opowieść:

piątek, 22 czerwca 2012

Jadąc do Cisnej cz.2 - Jabłonki

Kilka kilometrów za Baligrodem jest wieś Jabłonki. Nie wiem, czy jest w niej kościół, czy supersam, pewnie i jedno, i drugie. Wiem, że wieś ma ogromny pomnik kiedyś Bardzo Znanego Generała, którego imieniem nazywano ulice, szkoły, zakłady pracy itd. Dziś sława gen. Karola Świerczewskiego ps. Walter nieco przygasła, wiele ulic ma zmienione nazwy (np. w Łodzi ulica Świerczewskiego to obecnie Radwańska), a Zakłady Waltera w Radomiu to Fabryka Broni Łucznik. I niech tak będzie, zwłaszcza, że postać generała jest mocno kontrowersyjna.
Gdy jechalismy do Jabłonek minęliśmy ciekawie gniazdo bocianie - całkiem porośnięte trawą i krzaczkami. Czyżby bliskość Diabligrodu wystraszyła bociany..?;)
Pogoda psuła się coraz bardziej, padało i padało..
Zdjęcia zza szyby samochodu, stąd może niezbyt wyraźne.

Gdy dojeżdżaliśmy do Jabłonek, deszcz prawie ustał. I natychmiast nad górami pojawiła się para. 
Wyglądało to pięknie, trochę bajkowo, niesamowicie. Jakby góry i las, a wraz z nimi domki, oderwały się od ziemi i uniosły gdzieś wysoko pod chmury.. A potem pewnie płynęły i szybowały, gdzie wrony zawracają...

To nie koniec wpisu, wreszcie będzie Karol. 
Gdy Opatrzność stwierdziła, że dość już tych fotek i w ogóle wizyty, nasłała na nas burzę i rzęsisty wielkokroplowy deszcz. No, to pojechaliśmy dalej...

Polecam: 
http://www.twojebieszczady.pl/upa/upa8.php
http://forum.historia.org.pl/topic/3075-jak-zginal-walter-swierczewski/

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Jadąc do Cisnej cz.1 - Baligród

Wugi pytał niedawno o wrażenia urlopowe, bo minęło już kilka dni, odkąd wróciłam z wypoczynku i.. nie podzieliłam się tu żadnymi zdjęciami. Czas nadrobić zaległości.
Nie będę relacjonować chronologicznie co, gdzie, kiedy, ale zacznę od ... wyjazdu do Cisnej:))
Gdy jechaliśmy tam, oczywiście lało! Na Bieszczady nie ma co liczyć, tam pogoda jest kapryśna, niczym przysłowiowa 300% kobieta;) Wieczorem sprawdzana pogoda na 2 portalach okazywała się prognozopodobna, to bajkopisarstwo;) A już czystą abstrakcją i bajką nad bajkami była prognoza 16-to dniowa! Totalny niewypał, nigdy nie wierzcie w to! To już wolałam Wicherka i Chmurkę, jesli wiecie, kogo mam na mysli..;)
Patrzę na zdjęcia i widzę w myślach drogę, te wszystkie zakręty pod górkę i z górki, strumienie deszczu, a po chwili przejaśnienie, ale - było cudnie:) 
Wybraliśmy się najpierw do Baligrodu. Baligród-Diabligród, jak nazywano kiedyś to miejsce. Tam ziemia spłynęła krwią w sposób szczególny, w czasie II WŚ wrogiem byli nie tylko Niemcy, ale bardzo często okazywał się i sąsiad. "Łuny w Bieszczadach" nie opisywały prawdy historycznej, ale z pewnością książka ta ukazywała klimat czasów wojny. Zdjęcia są z opisami, więc nie trzeba objaśniać.




niedziela, 17 czerwca 2012

Andy i Leon

Mają "robocze" imiona.
Niekiedy są to pierwsze imiona w ich życiu.
Historia Andy'ego i Leona jest póki co smutna, ale pełna nadziei, że uda się wywalczyć dobry los dla tych czworonożnych nieszczęść.
Na zdjęciach jest Andy i Leon - te dwa psy poznałam niedawno w Klinice Weterynaryjnej Gdańska 81.
"Poznawanie" polega na wyprowadzaniu psów na spacery. Na ten pomysł wpadła moja Córka, by pomóc w resocjalizacji zwierzętom po traumatycznych przeżyciach. 
Andy to husky, a Leon jest owczarkiem niemieckim, ale chyba z jakąś domieszką, trudno to okreslić. Oba psy są wspaniałe, młode - Andy ma dopiero około 3 lat, a Leon być może 1,5 - 2 lata. I oba mają za sobą potworne przejścia.
Andy, zwany początkowo Andrzejkiem, pochodzi z nielegalnej hodowli psów w Skierniewicach. 
Tu jest opisana historia 11 psów z tej "hodowli", a chciałoby się ją porównać do piekła na ziemi. 
Tak Andy wyglądał w kwietniu tego roku, to ten psiak z zieloną obróżką. 
Po 2 miesiącach Andy przybrał na wadze, nie jest już taki przerażony, nabrał zaufania do ludzi, ale musi minąć jeszcze sporo czasu, zanim będzie w pełni gotowy do adopcji.
Leon został znaleziony na trasie Łódź- Rzgów. Czy ktoś go wyrzucił? Czy Leon to uciekinier? Trudno dociec.  Leon jest ufny, przyjazny, lgnie do człowieka, na spacerach chodzi przy nodze, tylko.. brak mu domu.
Mam wielką nadzieję, że psiaki znajdą przyjazne domy i nie trafią do schroniska.


Andy:


Leon:



piątek, 1 czerwca 2012

Wschód słońca nad Soliną

Kto rano wstaje, ten... nie, nie to, co myslicie;) Ani śniadanie, ani to drugie..;)
Warto było wstać o 3.30, by zobaczyć (i usłyszeć!!) taki wschód słońca!



To moje pierwsze spotkanie 3-go stopnia z Bieszczadami;)
Mówi się, że kto raz tu przyjechał, ten zawsze będzie wracał.
Kto wie, kto wie...;)


Wykorzystałam dziś deszczową pogodę i w rytm bębniącego o dach deszczu żmudnie, powoli wgrywałam pliki. Internet tu dotarł, ale.. jakiś niespieszny;)
Na razie refleksje na temat wschodu słońca. Na bieszczadzkie plenery przyjdzie pora nieco później..;)


(Zdjęcia dodam, jak tylko internet nieco przyspieszy;) )


Dodane 11.06.2012
Urlop się skończył, wróciłam do domu. Podróż była urozmaicona nie tylko z powodu przystanku w Baranowie Sandomierskim na kawę i zdjęcia pałacu, ale i ulewy, która nie pozwalała na zbyt wielkie rozwinięcie skrzydeł w czasie jazdy;) 
A to obiecane wcześniej zdjęcia wschodu, czy moze wschodów słonca..?
Bo skoro słonko raz się wynurzyło zza gór, a potem schowało za chmurę i znów wynurzyło, to były 2 wschody, czyż nie?;)
/kliknij na zdjęcie, to jest łał;)/