wtorek, 20 grudnia 2011

Wesołych Świąt!

Merry Christmas, Weso�ych �wi�t! Merry Christmas!

Wszystkim Moim Przyjaciołom, Znajomym i Nieznajomym życzę spokojnych, radosnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia, aby ciepło płynęło od życzeń składanych sobie przy wigilijnym stole.
A w Nowym Roku niech się nam wszystkim spełnią marzenia, niech optymizm i wiara będzie nam towarzyszyć na każdym kroku, a szczęście i powodzenie nas nie opuszcza!
Enhanced by Zemanta

wtorek, 2 sierpnia 2011

Zobacz jak pięknie - Mira Kubasińska, After Blues i Sycylia

Jest taka piosenka Miry Kubasińskiej, która ma przepiękny tekst. To "Zobacz jak pięknie" z ostatniej płyty Miry, jaką nagrała z zespołem After Blues w 2005 roku.

"15.10.2005 na Festiwalu BLUESADA podczas jubileuszowego koncertu AFTER BLUES po raz ostatni zagraliśmy wspólnie z Mirą Kubasińską. Byliśmy związani z nią od 1993 r. Mnóstwo koncertów, emocji, wspólnych planów. Wiele osób powtarzało po koncercie na Bluesadzie, że żałują, iż nie nagrywamy materiału z Festiwalu. Ten plan miał być zrealizowany w styczniu... Żegnaj Mira "...już z aniołami teraz grasz"  /wypowiedź zespołu AFTER BLUES/Mira Kubasińska zmarła 25.10.2005.

Zobacz jak pięknie
igły błyskawic szyją mrok
kiedyś świat pęknie
lecz dziś mnie nie obchodzi to

płaczą anioły
na parapecie kropel stuk
serce jak gołąb
znużony lotem pragnie snu

obłoki słów, twoich słów
i obietnic motyle
nie uniosą mnie więcej
znowu życia schody kręte

w drodze do piekła
rzadko się zdarza jakiś cud
w oczach człowieka
zawsze miłości dojrzysz głód

zza czarnej szyby
szaleństwo świata śledzi nas
a czasu tryby
kruszą ostatnią z naszych szans

obłoki słów, twoich słów
i obietnic motyle
nie uniosą mnie więcej
znowu życia schody kręte.'

/Mira Kubasińska i After Blues/
 Tłem do wspaniałej piosenki są moje zdjęcia z Sycylii. Jest tam i Lazurowa Grota, i Castelmola, widok na Etnę, Taormina, Wąwóz Alcantara i burza nad Taorminą.. Aż się chce powiedzieć: Zobacz, jak pięknie!

Enhanced by Zemanta

wtorek, 12 lipca 2011

Mój trailer

Czasem "bawię się" w robienie filmów, mam konto na YT i tam publikuję swoje produkcje. Ostatnio zrobiłam coś w rodzaju trailera do strony internetowej mojego Przyjaciela zza oceanu, pasjonata rzeczy niezwykłych i nieopisanych, łowcy przygód w świecie wyobraźni, poszukiwacza prawdy i nowych horyzontów...
I oto efekt mojej pracy. Muzyka jest ze ścieżki dźwiękowej Ostatniego Mohikanina. Obejrzyjcie, zapraszam:) Mam nadzieję, że całość wygląda sympatycznie:)
A jeśli spodoba się Wam mój trailer, to zapraszam do poczytania Nowej Atlantydy.



A tu kolejny film:
http://goldenbrown.blox.pl/2011/07/Maly-spocik-informacyjny-nie-wyborczy.html

czwartek, 17 marca 2011

Theo Jansen i jego sztuka kinetyczna

Holender Theo Jansen - po trosze naukowiec i artysta. Tworzy niesamowite konstrukcje z plastikowych rurek, które ustawia na plażach i ożywia siłą wiatru. Jansen jest propagatorem i współtwórcą sztuki kinetycznej. Jest to zjawisko niespotykane na skalę światową. Artysta chciałby, aby jego stwory, które nazywa zwierzętami, żyły własnym życiem. Jak na razie są niepraktyczne, ale kto wie? może kiedyś doczekamy się jakiegoś zastosowania ich w życiu codziennym. Gdy ogląda się te filmy, przychodzą na myśl roboty z filmów s-f. Kiedyś podobne rzeźby z metalu, poruszane ruchem powietrza tworzył Alexander Calder , który tworzył rzeźby z metalu, poruszane dzięki ruchom powietrza lub zmianom temperatury. 

Enhanced by Zemanta

piątek, 11 marca 2011

Dzień Mężczyzn

Ups.. to już po północy...wczoraj był Dzień Mężczyzn..!! W Polsce obchodzony jest 10 Marca, natomiast na świecie dopiero 19 Listopada. Dlatego i tak się nie spóźniłam z tym wpisem;)

Drodzy Panowie! najlepsze życzenia od Waszych Pań, w prezencie ogromny kosz owoców!:)))

sobota, 19 lutego 2011

Pająk, który lubi zapach nieświeżych skarpetek

Lubiący zapach przepoconych skarpetek pająk skakun Evarcha culicivora może pomóc w walce z malarią, bo żywi się komarami - informuje pismo "Biology Letters". Te wschodnioafrykańskie pająki zamieszkują zwykle wysoką trawę w pobliżu ludzkich chat.
Skakuny we wschodniej Afryce są znane ze swojego zamiłowania do pożerania komarów napitych krwią. Naukowcy informują, iż te pająki preferują szczególny rodzaj komarów , przenoszących w swojej ślinie (powodującej brak krzepnięcia krwi) zarodźce, czyli pierwotniaki z rodzaju Plasmodium (są to samice komarów 30-40 gatunków z rodzaju Anopheles, liczącego w przybliżeniu 400 przedstawicieli). Wywołują one chorobę zakaźną – malarię, która jest odpowiedzialna za ponad milion zgonów rocznie (głównie dzieci).

Szacuje się, że zarażonych malarią może być aż 300 milionów ludzi na świecie. W latach 1955 i 1969 WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) przeprowadziła akcję wykorzenienia malarii, jednak w Afryce, większości krajów Azji południowo - wschodniej i Ameryki Łacińskiej choroba przetrwała, z powodu oporności komarów na DDT i zarodźców na chlorochinę, a także z powodu niedostatecznych środków finansowych.


Fiona Cross z University of Canterbury i Robert Jackson z International Centre of Insect Physiology and Ecology (Kenia) wykorzystali noszone wcześniej skarpetki, by sprawdzić, czy skakuny - podobnie jak komary - przywabia zapach ludzkiego potu.

Eksperymenty potwierdziły to przypuszczenie - pająki wolały pozostać w "skarpetkowej" atmosferze niż przejść do pomieszczenia ze świeżym powietrzem.


„Moim marzeniem byłoby, aby ludzie, wiedzieli jak rozpoznawać tego małego pająka i nie zabijali go, kiedy znajdą go wewnątrz budynków jak często ma to miejsce, gdyż często zapuszcza się do nich w poszukiwaniu pożywienia” powiedziała LiveScience Ximena Nelson, ekolog behawioralny z uniwersytetu Macquarie w Sydney, Australia. „Jeżeli te pająki zostaną pozostawione w tych domach, mogą uszczuplić liczbę żywiących się krwią komarów, co może zapobiec przed zarażeniem pasożytem”


Zdaniem specjalistów, hodowanie takich pająków w domach mogłoby pomóc walce z malarią. Evarcha culicivora to jedyny znany gatunek pająka, który żywi się ssącymi krew komarami Anopheles gambiae. Gdy poczuje krew, wpada w istny szał bojowy i zabija nawet 20 komarów - jednego po drugim - nawet, jeśli później nie ma zamiaru ich zjadać.



 To dopiero myśliwy..!
Enhanced by Zemanta

piątek, 18 lutego 2011

Badania nad czytaniem

Bdanaia na pweynm anelgiksim uneriwstyecie wyzakały, że nie ma znczeania, w jaikej kleojności napsziemy lietry wenąwtrz wryazu, blye tlkyo pirwesza i otstaina lreita błyy na soiwch mijsecach. Rtszea mżoe być dolnwoie poszamiena, a mmio to bedzięmy w stniae pczyrzetać tkest bez wikszęego prleobmu. Diezje się tak dlteago, że nie cztaymy kżdaej z lteir odelndziie, ale wrayz jkao cłoaść.

czwartek, 17 lutego 2011

środa, 16 lutego 2011

Złudzenia, na szczęście optyczne:)

Na Bloxie poczyniłam dziś wpis o złudzeniach optycznych. Zainteresowanych odsyłam TUTAJ.
Tam też napisałam, co należy rozumieć pod tym pojęciem, jak też jest spora porcja obrazków.
Nie ma sensu zagłębiać się w szczegóły dotyczące przetwarzania przez mózg tego, co oko rejestruje, warto zobaczyć, czym może nas uraczyć:)

Teraz już tylko obiecana iluzja.. Uwierzcie, bardzo bezpieczna:)
czy koła kręcą się jednakowo?

obracające się kwiatki
 
czy linie są proste?

wirujące koła

ile widzisz półek?

znikające czarne punkty

kwadraty, czy nie?

które kółko jest większe?

pływająca łódka

ruchomy obraz

ruchome walce
I naprawdę, szczęśliwi ci, którzy ulegają jedynie złudzeniom optycznym, a nie dają się nabrać na iluzje życiowe..:)


Zapraszam na inną część iluzji na Bloxie.

poniedziałek, 14 lutego 2011

Zanim zaczniesz narzekać na Walentynki...

I doczekaliśmy się kolejnych walentynek. Święta słodkiego od misiowych pysiów, od serduszek i karteczek. Niektórych mdli na samą myśl o tym dniu. Nie chcą wspominać o nim, udają, że nie widzą walentynkowych maskotek na biurku koleżanki, w witrynach sklepów, czy w tv. Co może być powodem takich reakcji? Może tak negują to święto ci, którzy nic dobrego nie zaznali w tym dniu, nie dostali prezentu od anonimowego wielbiciela, może czują się samotni, rozczarowani życiem, zgorzkniali..?
Trzeba jednak pamiętać, ze 14 lutego to nie tylko komercyjne święto zakochanych, to również ważny powód do świętowania dla wielu chorych, wtedy przypada bowiem Światowy Dzień Chorych na Padaczkę. By zwrócić uwagę na problemy chorych na padaczkę wystartuje w tym roku w walentynki 460-kilometrowy marsz nordic walking ze Sławna do Warszawy w ramach akcji „Zauważ mnie. Chodzi p(o) zdrowie”. Do 26 lutego, gdy uczestnicy marszu będą finiszować w Warszawie, na trasie będą organizowane akcje edukacyjne, informujące o problemach chorych na epilepsję. Ci wszyscy, którzy są przeciwni temu świętu i widzą w 14 lutego jedynie okazję do handlowych zakupów, niech pomyślą, że Dzień św. Walentego może dać radość i satysfakcję chorym i potrzebującym.
Ciekawostką może być to, że na epilepsję cierpieli m.in.: Ludwig van Beethoven, Napoleon Bonaparte i Elton John. 

poniedziałek, 7 lutego 2011

Symfonia na oko i ząb

Japończycy zawsze potrafią zadziwić swoją pomysłowością. To, że uwielbiają elektronikę, wiadomo od dawna, należą do czołowych (jakościowo) producentów sprzętu elektronicznego. I chwała im za to! Ale że lubią też przeróżne zabaweczki i gadżety, to też prawda.
Nie mogłam się oprzeć, by nie pokazać Wam tych filmików. Utwór wykonany przy pomocy ... mimiki twarzy! Sterowanie oczami, ustami, nosem..!
Muzyka? Hmm.. Czy to już sztuka, czy wciąż zabawa?
Myślę, że takie utwory też znajdują amatorów, choć ja akurat nie gustuję w czymś takim.
Tu występy solo:
 
Można nawet stworzyć zespół:) :
Enhanced by Zemanta

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Los Angeles z kokpitu samolotu

Obejrzyjcie ten film!  Koniecznie na całym ekranie! Jest przepiękny, nie mogłam się oprzeć, by się nim nie podzielić z Wami!!
Cudowne światła Los Angeles, fantastyczne kolory nieba, zachód słońca, Pacyfik...
Teraz już wiecie, dlaczego tak lubię latać samolotami...:)))






Enhanced by Zemanta

piątek, 28 stycznia 2011

Sushi

Bardzo lubię sushi. Pierwszy raz jadłam je nie w Polsce, nie w żadnym z krajów Wschodu, wprost przeciwnie - w USA. Sushi było wykonane w domu, własnoręcznie przez mojego Kolegę, który nota bene jest wspaniałym kucharzem i smakoszem:) Mówi się, że mężczyźni mają ten wspaniały, wielopłaszczyznowy smak, że rozpoznają o wiele więcej w kompozycjach smakowych, niż kobiety. Możliwe, że to prawda. Właściwie, to nie kojarzę żadnej mistrzyni kuchni w światowych restauracjach, ale może dlatego, że mężczyźni mają większą siłę przebicia? I może dlatego, że świat biznesu to jednak męski świat? Myślę, że jest to splot wielu czynników, ale.. Wracajmy do sushi..:)
Sushi tak naprawdę pochodzi z Chin, a nie z Japonii, ale - jak to się często w historii już zdarzało - ktoś inspirował, a ktoś wykorzystywał;) Tu mamy, oczywiście, skalę narodową, a nie podpatrzenie, co mały Pimpek wymyśla;) Zatem... od czego się to wszystko zaczęło? Kiedy i jak powstała ta tradycja? I dlaczego mówimy, że sushi to Japonia, skoro ma swe początki w Chinach? Tak naprawdę wszystko zaczęło się od konserwowania ryb, czyli od nare-zushi. Mniej więcej w IV w p.n.e. wymyślono sposób na konserwowanie ryb, polegający na na naprzemiennym ułożeniu ryb i ryżu w drewnianej beczce, po czym na samym wierzchu umieszczany był głaz, aby ryba lepiej uległa konserwacji. Po 6 miesiącach jedzono rybę, a ryż wyrzucano. Sytuacja uległa zmianie, gdy znani z niecierpliwości Japończycy, nie chcieli czekać aż tak długo. W ciągu następnych lat do ryżu zaczęto dodawać octu, co przyspieszało proces konserwowania ryby. Potrawę taką nazwano seisei-zushi. Zaczęto też wtedy stosować oprócz surowej ryby także warzywa, owoce morza, ale i tak potrawa ta niewiele przypominała współczesne sushi.
W XIX wieku, w Tokio, za sprawą Yohei Hanaki, właściciela ulicznego straganu z jedzeniem narodziło się proste danie, znane jako nigiri-sushi. Był to kawałek ryby podany na ręcznie ugniecionej kulce ryżu. Nigiri-sushi bardzo szybko stało się bardzo popularne, gdyż niezbyt zamożni i już wtedy zabiegani mieszkańcy nie mieli czasu na przygotowanie odpowiedniego posiłku. Sushi stało się czymś w rodzaju fast-fooda, sprzedawanego w przydrożnych, tanich barach. Nie było to danie wykwintne, ale wręcz przeciwnie - danie niezamożnych. Z czasem to się zmieniło, gdy ludzie  wyższych klas dostrzegli w tym daniu coś oryginalnego, zapożyczyli je i udoskonalili. Po II wojnie światowej nastąpiła kolejna zmiana w sushi, odkryto bowiem, że znakomicie komponuje się z wodorostami nori. Dzięki temu powstały: maki-sushi czy temaki-sushi.Obecnie mamy całą gamę odmian sushi, których głównym składnikiem jest surowa ryba, owoce morza, ale i grzyby shitake, naleśniki japońskie,  avocado, papryka, ogórek itp... Jest to danie uznane nie tylko za eleganckie i wykwintne, ale i zdrowe. Natomiast, co ciekawe, współcześni Japończycy bardziej zwracają się ku zachodnim "specjałom" typu hamburger, niż doceniają własną tradycję. A szkoda...



A to moja wczorajsza uciecha:)

piątek, 21 stycznia 2011

Inna Dominikana

Kontynuując temat Dominikany warto pokazać jeszcze jej inną stronę. Zwyczajne, niepolukrowane życie. Wprawdzie nie miałam okazji tam pomieszkać, a zdjęcia zrobione są podczas kilku wypadów w głąb wyspy, ale i tak więcej widać, niż w hotelowych kondominiach. Mieszkańcy Dominikany są w większości mniej lub bardziej ciemnoskórzy. Ciekawostką jest to, że niektórzy z nich mają.... niebieskie lub zielone oczy!! Właściwie ani niebieskie, ani szare, lecz jakby wpadające w granat. Miałam okazję spotkać takiego Dominikańczyka i przyznam, że jest to nad wyraz zadziwiające! Możliwe, że we krwi niebiesko-, czy zielonookich Dominikanczyków jest polska domieszka, gdyż nasi rodacy mieli swój wkład w zasiedlenie wyspy.
Po tragicznej klęsce Napoleona w Rosji w 1813 r. oddziały polskie, które wiernie walczyły u jego boku, w obawie przed represjami ze strony zaborców, uciekły razem z dyktatorem do Francji. Tam Napoleon postanowił wykorzystać polskie korpusy w jakimś zbożnym celu, oczywiście służącym Francji, dlatego wysłał je do tłumienia powstań na Haiti, francuskiej kolonii. Walki, które Polacy tam stoczyli z haitańskimi powstańcami były bardzo krwawe, mało kto z polskiej załogi w ogóle stamtąd powrócił. Reszta Polaków osiedliła się na Hispanioli (tak nazywano wyspę) i wiadomo, geny poszły w świat..:) Do dziś można spotkać zwłaszcza na Haiti polskobrzmiące nazwiska!
Mieszkańcy Dominikany są niezwykle otwarci i życzliwi. Odpowiedzą na każde pytanie, nawet, jak do końca nie znają odpowiedzi;) ale przynajmniej próbują. Ciężko pracują, by zarobić na utrzymanie licznych rodzin, ale czasem ma się wrażenie, ze ta praca to dla nich rozrywka. Gdy tylko jest okazja, tańczą, śpiewają.
Co kraj to obyczaj. Trynidad ma swoje calypso, Jamajka reggae, a Dominikana słynie z merengue. Mawiają, że merengue to taniec niewolników, ludzi, którzy mieli kajdany na nogach...Merengue był pełen swawoli, energii i zmysłowości, ale był również przejawem buntu. Może dlatego podczas tańczenia merengue stopy prawie nie odrywają się od podłogi i niewiele się przesuwają, cała uwaga tańczącego koncentruje się na ruchach biodrami.
Mówi się, że Dominikana jest krajem bezpiecznym. Do pewnego stopnia to prawda. W hotelowych enklawach turyści mogą czuć się bezpiecznie, ale co innego w większych ośrodkach miejskich, jak np. w Santo Domingo, stolicy wyspy. Jednakże na tle Karaibów Dominikana jawi się naprawdę spokojnym i bezpiecznym państwem (czego nie można powiedzieć o Haiti i Jamajce).
Na filmie jest kilka zdjęć, gdzie widać, jak rzeźnik dzieli mięso. Wszystko to odbywa się na ulicy, w warunkach mało wspólnych z higieną. Potem to podzielone na części mięso wystawiane jest na sprzedaż przed sklepami i wisi sobie, czekając na nabywców. Na Dominikanie nie ma czegoś takiego, jak Inspekcja Sanitarna, która kontroluje warunki, w jakich przechowywana jest żywność. Zastanawiałam się, jakież to mięso podawane jest w hotelach? Czy to z miejskich kramików? Okazuje się, że mięso dla turystów jest sprowadzane z Argentyny, która ma określone przepisy sanitarne, zaakceptowane przez zagranicznych właścicieli hoteli. Zapomniałam dodać, że znakomita większość hoteli, stacji benzynowych, fabryk, jest w obcych rękach, nie należy do Dominikańczyków. Najczęściej takimi rekinami finansowymi są Majorkanczycy, ale i Amerykanie, Holendrzy...:)
Ciekawostką jest to, że na Dominikanie, w jej północnej części odkryto najbogatsze na świecie... złoża bursztynu!!! Występuje też tam minerał zwany larimar - jedyny na świecie, przepiękny, błękitny kamień, mylony z turkusem.
Uniwersalnym napojem - na wszystkie dolegliwości, bóle, ale i na dobry nastrój, jako afrodyzjak - jest Mama Juana. Jest to specjalna nalewka z rumu na ziołach, przygotowana w specjalny sposób i odpowiednich proporcjach - rum, czerwone wino i miód. Jest kilka sposobów sporządzania Mamajuany, niektórzy nie dodają wina, inni najpierw zalewają winem, a po paru dniach wylewają je i dodają rum i miód. W sklepach można kupić już gotową nalewkę, albo butelkę z suchymi ziołami i samemu przyrządzić napój.
Z Dominikany przywozi się też rum - najlepszy rum dominikański jest zawsze na literę B.
Znakomite są też cygara dominikańskie. Ale, jak i na Kubie, trzeba uważać na podróbki:)
Kawa - należy do wyjątkowych. A jak kto lubi to może kupić przepiękne rzeźby, czy obrazy - do wyboru, do koloru:)


Enhanced by Zemanta

środa, 19 stycznia 2011

Altos de Chavon - wioska artystów na Dominikanie

Wiem, miał być innym wpis, ta brzydsza strona Dominikany, prawdziwa i przyszarzona. Ale zanim ją pokażę, chciałabym przebyć jeszcze raz kilka ścieżek, które zachwyciły mnie swoim kolorytem i pięknem. Ze zdjęć, które zrobiłam podczas wycieczki do Altos De Chavon powstał filmik, który można zobaczyć poniżej.
Altos de Chavon, wioska artystów, wykuta w koralowcu. Zbudowana została w latach 70-ych XX wieku na wzór andaluzyjskiej wioski z XIV wieku. Jest to spełnione marzenie byłego prezydenta amerykańskiej kompanii cukrowniczej Gulf & Western, Charlesa Bluhdorna, który  ofiarował tę wioskę swojej córce Mercedes. W Altos mieszkają artyści z całego świata, którzy znajdują tu inspiracje dla swoich dzieł. Ich prace można zakupić w licznych sklepikach i galeriach. W Altos de Chavon znajduje się prestiżowa szkoła artystyczna na poziomie uniwersyteckim, wspólpracująca na stałe z nowojorską Parsons The New School for Design.Wioska jest przepięknie zaprojektowana, ma maleńkie, kręte uliczki, placyki i fontanny, eleganckie butiki i restauracje, wieczorem z kościelnego placu można podziwiać widok na rzekę Rio Chavon. Mało kto wie, że rzeka ta posłużyła jako plener m.in. do filmów  "Czas Apokalipsy" i "Rambo". Centralnym punktem miasteczka jest kościół San Estanislao, gdzie znajduje się grób polskiego świętego Stanisława. Papież Jan Paweł II poświęcił to miejsce w roku 1979.
Wśród artystów i prominentów panuje moda na zawieranie ślubów w tym kościele.
Niedaleko znajduje się też amfiteatr, gdzie 5000 ludzi może podziwiać i słuchać znanych artystów - występowali tam: Frank Sinatra, Santana, Julio Iglesias, Erasure, Andrea Bocelli, Duran Duran i wielu innych.
Wycieczka nie zakończyła się w tej wiosce, był to jeden z jej etapów. Rzeką Rio Chavon płynęliśmy miniparowcem do jej ujścia do morza. Mijalismy lasy namorzynowe, a u ujścia rzeki przesiedliśmy się na szybką łódź, która - z małym przystankiem na kąpiel na mieliźnie z pokruszonych muszelek - zawiodła nas na fantastyczną wyspę Saona. Odpoczynek pod palmami i absolutnie bezkarne lenistwo!:)
Dominikana ma ponad 1 000 mil cudownych, szerokich, w większości białych plaż. Plaża od Punta Cana do Bavaro jest uważana za najdłuższą plażę na Karaibach.
I czy po takich wiadomościach nie zrobiło nam się cieplej i weselej?:)

Enhanced by Zemanta

niedziela, 16 stycznia 2011

Gdynia jest debest!

Bardzo lubię spędzić w Gdyni choć parę dni latem. Dla mnie to miasto ma swój bezsprzeczny urok. Już kiedyś stwierdziłam, że chciałabym tam mieszkać, odpowiada mi energetyka tego miejsca, położenie, przestrzeń, tam się oddycha.. Ze zdjęć zrobionych latem 2008 zrobiłam krótki film do utworu Didulyi "Morze". I właśnie teraz sobie pożeglujemy...

wtorek, 11 stycznia 2011

Dominikana - raj na Ziemi!


  
Tak nieciekawie ostatnio za oknem, brak kolorów, brak ciepła.. Zatęskniłam za słońcem...!
Bo są takie miejsca na Ziemi, gdzie sama ich nazwa wywołuje uśmiech: Karaiby, a wśród nich Dominikana, z pewnością do nich należą.
Co z tego, że Dominikana jest bardzo biedną republiką. I tak przylgnęło do niej określenie raju na Ziemi!
Jest w niej coś, co powoduje przypływ pozytywnej energii, dobry nastrój, chęć pokręcenia się w rytmie merengue i zanucenia wesołej nutki. Bo nie bogactwa materialne, nie ilość domów, samochodów, czy zer na koncie są miarą szczęścia. Jest to stan długotrwałego zadowolenia, (jak określił prof. Tatarkiewicz).
Ludzie na Dominikanie ciężko pracują za symboliczne pensje, bywa, że jedna osoba zatrudniona w turystyce utrzymuje całą liczną rodzinę! Ale czy są nieszczęśliwi? a czy nieszczęśliwi tańczą? śpiewają? bawią się? nie. Potrzeby tych ludzi nie są wygórowane, dach nad głową sklecają Dominikańczycy z tego, co pod ręką.
Jednocześnie
bywa, że na ścianie bardzo skromnej chatki obitej blachą falistą wisi wypasiona "satelitka", a przed drzwiami domu stoi całkiem dobry samochód, czy motocykl. Na podwórku bawią się dzieci, zazwyczaj bardzo liczna gromadka, ich zabawki to nie tylko patyczki i kamyczki, ale komórki i gry elektroniczne. Świat pełen kontrastów cywilizacyjnych.
Ponad rok temu byłam na tej rajskiej wyspie i podzieliłam się potem takimi refleksjami:


Chyba nigdzie na świecie czas nie płynie tak przyjemnie i leniwie, jak na Karaibach. Tam ludzie żyją tym, co przynosi im dzień, mało zaś patrzą na to, co jutro może dać. Nie znają co to zima, więc nie gromadzą zapasów;) I choć są przeważnie biedni to i tak mają radość w sercu i uśmiech na twarzy.
Życie upływa im w rytmie merengue i bachata, choć może to z pozoru wydawać się zbytnim uproszczeniem.
Ogromne są dysproporcje między bogaczami, których jest znikomy procent, a resztą społeczeństwa, nie mającą nic prócz codziennych radości i trosk, a mimo to nikt nie wznieca rewolucji. Bo życie ma tam inny smak, bieda nie zawsze oznacza nieszczęście.
Jako ciekawostkę podam, ze na Dominikanie wielką popularnością cieszą się hotele na godziny, czyli cabaña (kabańja) - mają niezwykłe nazwy, np. "Zakręt miłości", "Przystań kochania" i mniej wybredne nazwy, których nie przytoczę;)
Nie są to jednak domy schadzek, czy jakieś agencje towarzyskie - wprost przeciwnie, najczęściej hoteliki odwiedzane są przez pary małżeńskie, które pragną zaznać intymności. Mają zapewnioną anonimowość, gdyż nie ma tam typowej recepcji, do hoteliku wjeżdża się samochodem przez garaż. Tam zostawia się auto, a goście wchodzą bezpośrednio do pokoju. Zanim jednak zajmą się sobą otwiera się małe okienko i pojawia się w nim ręka właściciela lub pracownika hotelu z żądaniem zapłaty. Pada tylko pytanie, czy goście wynajmują pokój na 4 godziny, czy na całą noc i czy potrzebne są im różne gadżety. Jeśli tak, to cennik gadżetów wisi tuż obok na ścianie.
Jak podają statystyki (wierzyć, nie wierzyć? ) aż 60% populacji Dominikany jest poczęte w takich właśnie hotelikach...
A teraz popatrzmy na zdjęcia, jest w nich ciepło białych plaż i szmaragdowych wód Morza Karaibskiego...


Enhanced by Zemanta